CZĘŚĆ II
Dziękuje ci bracie za to, że zmieniłeś moje życie i pomogłeś mi otworzyć oczy i uwolnić się, długo mi zajęło żeby to zrozumieć, musiałem upaść na dno żeby dopiero wzbić się ku światłu. pierwszy raz w życiu czuje ze mam całkowitą kontrole nad swoim życiem. W trakcie mojej podróży w najgorszych chwilach czułem twoją energie jak byś stał obok mnie i prowadził mnie całą drogę i dalej to robisz :)
Kiedy odwiedzisz Katowice albo okolice??
Kocham cie
Namaste Bracie
Witaj Poeto!
Dostałam dziś od Ciebie na Deptaku "Anautomię" i pomyślałam, że coś Ci na ten temat napiszę. Dlaczego właściwie rozdawałeś/sprzedawałeś tę swoją twórczość na Deptaku?
I jak długo się poezją zajmujesz? Przechodząc do rzeczy - zupełnie nie moje "klimaty", uwielbiam skomplikowaną dekadencję jak u Baudelaire'a czy Tetmajera, albo przeciwnie - prostotę jak u Stachury.
Ale Tyś jest mimo klasycznego stylu - poetą jednak nowoczesnym, więc inaczej chyba na to spojrzeć trzeba. Podobała mi się "Kobieta", choć uzasadnić nie umiem. "N.N." trafne i żartobliwe, nic dodać nic ująć. "Erę" też zapamiętałam. Ale "Cóż to za życie" już uwielbiam. Jak dla mnie - idealnie pod każdym względem, i rytm, i treść, i nawet prostota paradoksalnie skomplikowana. Skoroś prawa zniósł, to sobie pozwolę to nawet na blogu zacytować. Cóż.. mail do poety - to jakoś nie brzmi. Ale cóż, takie czasy i z bólem serca się niestety dostosować muszę. Jeśli będziesz pisał w sposób podobny, w jaki napisałeś w.w. wiersze, to na pewno będę Cię kupować. Tak czy inaczej - życzę powodzenia i niech Cię natchnienie nie opuszcza! I to fajnie spotkać na ulicy poetę ;) Podpiszę się, choć wątpię, żebyś mnie jakimś cudem zapamiętał, ale grzeczność tego wymaga- Ala, połowa hipisowskiego duetu.
Dostałam dziś (a właściwie wczoraj, bo już po północy) od Ciebie "Qam" (mówię "od Ciebie", ponieważ już się znamy) bo kiedy tylko ją otrzymałam, zaczęłam czytać- w tramwaju. Niesamowity gest, a po przeczytaniu "Qam" wydaje się być jeszcze większym. Zawsze wyobrażałam sobie scenę, niczym z filmu, kiedy właśnie taki mały epizod przydarza mi się na ulicy, z przypadkowo napotkanym człowiekiem- nieznajomym. No i zdarzyło się! :)
Chcę jeszcze napisać, że cieszę się, że mogłam Cie poznać, choć mało o Tobie wiem. To co nazywasz miłością w "Qam", ja nazywam dobrem. "Qam" mógł napisać tylko dobry człowiek.
Pozdrawiam i dziękuję: Sylwia.
Witam...to było naprawdę niesamowite zdarzenie ...Spotkaliśmy się w warszawskiej Galerii Handlowej "Rembielińska".Spytałeś nas ( mnie oraz moją córkę) czy Anioły lubią poezję ...i wtedy poczułam coś dziwnego czego nie jestem w stanie wytłumaczyć ...Podarowałeś mi książkę IMPULS która przeczytałam jednym tchem ... i właśnie po przeczytaniu przestałam bać się KOŃCA TEGO ŚWIATA ... Bardzo chętnie przeczytałabym resztę Twojej twórczości ...Serdecznie pozdrawiam i dziękuję. M.
Nie jestem zadna Pani tylko zwykla prosta kobieta-kasia;) prosze pamietac. Co jest powodem Pana "nieco smutnego" usmiechu? oczywiscie jesli moge wiedziec. Kazdy z nas ma gorsze i lepsze dni.. moj tez wczoraj nie nalezal do najlepszych,polecialo troche lez,zeszlo cisnienie i ...zawsze pocieszam sie ze jutro musi byc lepiej;) Prosze sie tam nie smucic jest Pan tak radosnym czlowiekiem,tyle w Panu pokladu milosci,( do ukochanej,rodzicow,dzieci,zwierzat wogole swiata),energii i ciepla wewnetrznego ze nie jestem w stanie tego pojac;) Pierwszy raz w zyciu spotykam mezczyzne ktory potrafi tak kochac to niebywale;)
Witam. Pewnie mnie Pan nie pamięta. Mówię Pan, okazując szacunek.. bo dziś na rynku we Wrocławiu około godziny dwunastej dał mi pan "Qam". Gdybym wiedziała jak ta książka na mnie wpłynie, poświęciła bym moje buty, które kupiłam kilka godzin później. Przechodząc do sedna, gdy szłam dziś z siostrą i gdy Pana spotkałyśmy bardzo się spiesząc.. nagle zachuczały mi w głowie słowa : " Czy lubi pani poezję?". Promienna twarz,uśmiech rozkazał mi zatrzymać się i zamienić kilka słów. Pewnie mnie Pan nie pamieta.. dziewczyna w puszystych kręconych włosach,ubrana w sukienkę..20latka. Ofiarował mi Pan Qam za piątkę. Podpisał Pan w środku Venus,Klaudia. Więcej niestety nie udało mi się odczytać z nie wyraźnego pisma. No więc odprowadziłam siostrę na rozmowę kwalifikacyjną,a sama usiadłam w rynku pod tzw."pręgiężem wrocławskim" i zaczęłam czytać czekając na siostrę. Brak słów.. Jakże wspaniałe jest, jak potrafił Pan zmienić swe oblicze i kim Pan się stał. Jest to zaiste wspaniałe. Jak że cudnie dostrzega Pan wspaniałość natury,jej atuty,piękno,doskonałość,ulotność chwili.. Jedną trzecią przeczytałam w rynku,a resztę w autobusie powrotnym do Oleśnicy skąd pochodzę i w domu. Postanowiłam napisać do Pana, bo chciałam podziękować za to dzisiejsze spotkanie. Być może to czysty przypadek, że się spotkaliśmy.. a może to tak miało być. Nie wiem. W Qam były strony, które czytałam z łezką w oku, były też i takie, przy których sama do siebie uśmiechałam się czule. Gdy Pana spotkałam odparłam, iż bardzo lubię poezję. Powód tego taki, że.. sama ją piszę. Jeśli w ogóle można to nazwać takim mianem. Dziękuję jeszcze raz za chwilę zadumy nad swoim życiem,za wspaniałą książkę do której jeszcze zapewne powrócę. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze los skrzyżuje nasze drogi i wtedy pokaże mi Pan następną wspaniałość. A może jak siłą myśli rozpędzać chmury? ... kto wie. W głębi duszy czekając na odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie. Klaudia
Witam,
Nie wiem czy Pan pamięta jak napisałam, że dam Pana książkę ''''Impuls'''' do przeczytania mojemu chłopakowi. No i dałam i tak jak podejrzewałam był nią zachwycony. Usiadł po pracy i przeczytał ją w całości, w chwilę. Czasem pojawiał mu się uśmiech na twarzy jak ją czytał. Co ciekawe pożyczył ją już koledze do przeczytania a mnie zapytał gdzie można znaleźć Pana inne dzieła...
W piątek 21 maja, pamiętam... i taką datę zostawił Pan z dedykacją w książce...
Był piękny słoneczny dzień, byłam w znakomitym humorze, już od rana dostawałam same dobre wiadomości...
Przyszłam do pracy, z koleżankami żartowałyśmy, kiedy do sklepu wszedł Pan... od pierwszego momentu zauważyłam, że coś jest inaczej niż u innych klientów... Pan, jakby emanował światłem... jakby widać było otaczającą Pana jasną aurę... a kiedy podniósł pan wzrok... Pana oczy... to przenikliwe spojrzenie... ta głębia... ma Pan niesamowite oczy... ja patrzę na ludzi poprzez ich oczy... Pana są spokojne, pełne wdzięczności i współczucia, a jednocześnie doświadczone i pełne tęsknoty... i ciepło...
Zapytał Pan, czy lubimy poezję... podał swoją książkę... napisał dedykację... nie zapytałam, a nie potrafię jej odczytać... szkoda... I to szarmanckie pożegnanie... jak Pan ujął moją dłoń i pocalował... poczułam się zupełnie wyjątkową... dziekuję :).
Przeczytałam książkę i przejrzałam adresy stron, jakie tam znalazłam.
Widzi Pan, ja już od dawna wybrałam drogę Światła, nawet o tym nie wiedząc. Podobnie jak Pan uważam, że Bóg nie może ciągle od nas wymagać ciągłego umartwiania i kajania się za grzechy, nie może ciągle straszyć i grozić... On jest miłością jaką spotykam w każdym z nas... w pięknie przyrody, w śpiewie ptaków... modlę się patrząc w niebo...a nie w święte obrazy...
Od jakiegoś czasu poszukuję własnego przeznaczenia... swojego zadania tu... dużo czytam i nie jest mi obce to co Pan pisze...
ktoś zwrócił moją uwagę na Anioły... i teraz spotykam je często... jak Pan ;)... "ten który niesie Światło"
Dziękuję Panu, za to co Pan robi i dziękuję Pana Aniołom i Opiekunom za to, że przyprowadziły Pana do mojego sklepu :).
Informacje, które od Pana dostałam były mi teraz potrzebne... utwierdziły mnie w moich przekonaniach i pokazały, że nie jestem w tym samotna... wskazały nową wiedzę... dziękuję
Pozdrawiam serdecznie ;)
M
p.s. Chętnie przeczytałabym Pana pozostałe prace w tradycyjnej formie, jeśli byłaby taka możliwość... czytanie z monitora nie przemawia do mnie tak, jak książka.
"Dotykam Cię światłem, by nic nie było zwykłe dziś..."
Moja babcia mówiła: jak nie wiesz co powiedzieć, to powiedź: dziękuję. Więc: dziękuję.
Ty na biało, jak element grupy hostess, które parę kroków wcześniej
zachwalały jakiś pewnie super fajny produkt, albo mega potrzebną usługę; i ja na rowerze spiesząca się na pociąg; przepaszam, ale potraktowałam CIę jako kolejną nachalną rękę reklamy...dopóki nie puściłeś się z pogoń za rowerem. Żaden marketer nie ściga swojej ofiary z takim zaangażowaniem:) Ale pociąg by na mnie nie poczekał...
Jako były, zbankrutowany wydawca pełen szczytnych idei, który chciał wydawać mądre i potrzebne książki, któych nikt nie chciał czytać, nie mówiąc o kupowaniu - od razu obejrzałam stopki i tyłówki...i prośbę o przekazanie książki w świat. Obiecuję, że tak zrobię. Dziękuję, że wśród setek kolorowych t-shirtów, które zaczepiają mnie na ulicy po to, bym wyraziła zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych, okazałeś się tą jedną białą koszulą, które jest po porstu człowiekiem. Dzięki Tobie uśmiechałam się szerzej niz zwykle. Dobra energia poszła w świat:)
To jeden powód, dla którego piszę.
Drugi, to...sama książka. Od razu zaczęłam czytać, bo ciekawa byłam jakimi słowami chcesz się z ludźmi podzielić, nawet za cenę sprintu za rowerem. I..nie wiem, co powiedzieć. Nie wiem, dlaczego akurat mnie wybrałeś, by dać książkę, ale nie wierzę w przypadki. Jeśli już miałoby być słowo na "p" to raczej przeznaczenie.
...Być możę chodziło o to, że conajmniej jedno z nas musiało się przekonać, że w ppewnych poglądach i postawach nie jest samo.
Zgadzam się z Tobą. Wersji i wariantów systemu jest wiele; ale co do zasad, filarów i głónych założeń - tak, zgadzam się z Tobą. Żyję w świadomości poziomu manipulacji, i w poczuciu pewnej bezsilności wobec jej ogromu. Ale to nie zwalnia mnie z robienia tego, co uyważam za słuszne, nawet jeśli jest to walka z wiatrakami... Na poziomie globalnym nie ma to znaczenia, ale na poziomie lokalnym... - ...dziś, na przykład, dzięki Tobie mam naprawdę piękny dzień, i na tej właśnie zasadzie działam sama. Przewcież kropla drąży tę skałe, wiemy to od zawsze...
Ja sama dochodziłam do prywatnej rewolucji własnymi drogami; szkoła psychotroniczna i załamanie nerwowe po jej ukończeniu (to dość normalne, jak się okazało później); fizyka kwantowa i chemia organiczna jako odtrutka na przegrzane nadmiarem alternatywnej, nieocenzurowanej wiedzy, obwody umysłu; i paradokslanie - odnalezienie spokoju, jedności, szczęścia i Boga - poprzez
matematyczną teorię chaosu, która- choć wywodzi się z matematyki - jest najpiękniejszą filozofią, poirównywalną do potęgi zen, nakzującą życie w pokoju i godności. Tyle, że udowadnia to poprzez cyfry...
Praca w banku ("przypadkowa";-) - i choć nie zajmowałam się tam niczym związanym z biznesem (jestem huministką) jako takim, to jednak ciekawska natura próbowała zglębić tajniki wiedzy... i bezbrzeżne zdumienie, gdy zrozumiałam ogrom kłamstwa tego systemu. Odeszłam od razu.
Moje małe, własne wydawnictwo, które zbankrutowało nie mogąc konkurować z potentatami sprzedającymi ...hmm..no nazwijmy to książkiami - za 9,90.
Walczyłam; przegrałam bitwę, ale jak nie tędy - to owędy...
Nieustająca, kreatywna inspiracja wobec otoczenia - kameralne, niedochodowe imprezy dla znajmowych robione autorsko i z rozmachem - własna scenografia, odczyty, pokazy, koncerty - wszystko w ramach dobrej energii... i w końcu postaowiłam robic to bardziej zawodowo, tak więc kilka lat pracy przy tworzeniu największych festiacwali muzycznych w kraju; tworzenie oazy kultury, spokoju, odpoczynku i wolności... do czasu, gdy okazało się, że i te festiwale nie mają wiele wspólnego z ideą, a stają się po porstu rozpędzoną marketingowo-finanasową machiną. Odeszłam, a kameralne imprezy
wraz z kolektywem robimy nadal; co miesiąc gramy nasze impowizacje na bazie ambientu, nawet jeśli nikt nie przychodzi słuchać..my wiemy, że to dobra wibracja, nawet jeśli się "nie sprzedaje"; a ci przypadkowi słuchacze, którzy się na koncertach pojawiają - wychodzą pogodnie uśmiechnięci..i tyle wystarczy. Próbowałam zmyć z siebie ten marketingowy kurz i parę razy pojechałam na wolontariat do Afryki. Mieszkając w zeszłym roku przez parę miesięcy w domku
z krowiej kupy na środku sawanny również i kwestię "pomocy rozwojowej" musiałam przewartościować.. oto kolejne ruchy pozorowane systemu, nie wnoszące niestety zbyt wiele dobrego do lokalnego życia...ale co tam, skoro na papierze i w gazecie prezentuje się to doskonale..
 Teraz znów jestem na rozstaju dróg. Otwieram własną mała galerię, która ma prezentować lokalnych pasjonatów-rękodzielników;nawet, jeśli nikt nie będzie chciał u nich (u nas, bo sama zajmuję się mozaiką ceramiczną;-) nic zamówić, to przynajmniej ludzie, którzy wpadną na kawę, będą mogli wypić ją otoczeni ciepłą i dobrą energią, którą my włożyliśmy w to, co tam prezentujemy.. Nie zamierzam się poddać, i tak będę robić swoje. Ale zbieżności jest więcej. I ja od dłuższego czasu przymierzam się do wyprowadzki w ustonie wsi pod lasem; i ja chcę się uniezaleźnić od dostawy jedzenia, wody, powiuetrza i informacji;-) W moim zamiarze jest dodatkowo miejsce na rodzaj... domu leczenia dusz, czy może - obozu dla uchodźców emocjonalnych... takie miejsce, gdzie pusta dusza która zrozumiała swoją pustkę, i która szuka czegoś, by się napełnić - może odnaleźć siebie poprzez różne formy...aktywności. Bo nie chcę tu górnolotnie ze "sztuką" wyjeżdzać..czyli otwarte warsztaty wszelkiej maści dla tych, którzy poszukują. ruch, sztalugi, warsztat tkacki, piec ceramiczny, prymitywne instrumenty muzyczne, wszystko to, co może pomóc w odnajdowaniu siebie. W realizacji tego planu jestem daleko za Tobą...głównie chyba dlatego, że za bardzo boję się by zrobić ten krok sama. Nie mam dośc odwagi, a może i siły..? Ale co ma się wydarzyć - wydarzy się, jeśli tego chcemy, więc robię swoję i idę swoją pokrętną ścieżką przed siebie. Zaskoczyłeś mnie dziś. Dałeś mi wiele, również swoje słowa- a ja się odwdzięczam tak, jak mogę. Taki impuls:)
To dla mnie niesamowite spotkać człowieka z mojego gatunku, tak po porstu, na ulicy, znienacka. Czymkolwiek jest ta chwila - jest piękna. Dziękuję. I powodzenia. A gdy zbudujesz dom i będziesz miał ochotę na odwiedziny - chętnie przyjmę zaproszenie, bo myślę, że jest wiele ciekawych tematów, które mogą nas nawzajem inspirować..
Trzymaj się,
A
Witam serdecznie.
Nazywam się Sławek Nowaczyk i pragnę Panu z głębi serca, gorąco podziękować za Pański „Impuls”, który był „impulsem” dla mnie i mojej świadomości. Jak to się stało?..
W poniedziaek (czyli wczoraj) przyszed Pan do maleńkiego sklepu z grami planszowymi umiejscowionego w Galerii Malta w Poznaniu. Rozmawiał Pan wtedy z moją narzeczoną Beatą, dla której i dla mnie wypisał Pan dedykację – za co również dziękuję :). Ja nie miaem niestety przyjemności porozmawiać (w tym momencie na kolanie konsumowaem coś na ksztat obiadu), ale zdążyłem podać Panu rękę na pożegnanie. Nie zwróciłem wtedy też, troch wstyd się przyznać, uwagi na książkę. Moją uwagę przyciągały wtedy moje problemy ze zdrowiem i problem z umówieniem się do lekarza. Mógł Pan nawet wyczuć moje rozdrażnienie, przepraszam za to. (Zły byłem na recepcjonistki, dla których to naprawdę dziwna sprawa, że chcę widzieć się z lekarzem szybko, a nie za tydzień skoro tylko mam wysokie ciśnienie i kłuje mnie w klatce po lewej stronie).
Ale wracając do tematu. Beata podzieliła się ze mną ciekawym wrażeniem, mianowicie że biła od Pana przemiła energia. Ona, w przeciwiestwie do mnie, zawsze umiała odczuwać coś takiego w ludziach, co często nazywa się pozytywnymi lub negatywnymi wibracjami. Wziąłem więc parę oddechów i kiedy puściły moje emocje stwierdziłem, że zaciekawiła mnie również Pańska postać jak i również książka, którą zakupiliśmy. Resztę tego dnia, jak to robię raz w tygodniu, spędziłem w tym właśnie sklepiku sprzedając, porządkując itp. Nie byo jednak zbyt dużego ruchu klientów i późnym popoudniem gdy uporałem się z pracą zabrałem się za lekturę, która pochłonęła mnie bez reszty do końca wieczoru. Było to dla mnie dziwne przeżycie. Spodziewaem się tomiku poezji, a rozpocząłem czytanie bardzo ciekawego wywodu na temat sposobu postrzegania świata, kultury i kościoła – nie wiem jak inaczej opisać to co odczułem.
„Dziwność” tego przeżycia polegała jednak na czym innym. Mianowicie dziesięć lat temu mój przyjaciel oraz nauczyciel masaży azjatyckich wbijał mi do gowy przez przeszo trzy lata, że żyjemy w świecie manipulacji i kodowania. Ponadto powtarzał, że każdy człowiek jest wspaniałą istotą posiadającą boską moc, która może wszystko, a więc każdy może wszystko. Nie ma rzeczy niemożliwej do zrobienia ani osiągnięcia; uzdrowiciel jest w nas, stwórca to my, bo to myśli kreują rzeczywistość; miłość jest wszystkim, a wszystkim żądzą uniwersalne prawa wszechświata.
Te i inne założenia wiedzy, którą z pasją pochłaniałem, a która nie wiedzieć czemu została upchnięta do jednego worka o nazwie „ezoteryczne banialuki”, zostały przeze mnie odłożone na inny tor, zapomniane, a przynajmniej zaprzestałem tą wiedzę wykorzystywać jednoczśenie będąc świadomy jej istnienia.
Po przeczytaniu „impulsu” zacząłem znowu myśleć. Nic nie dzieje się przypadkiem i zastanawiałem się, jak to się stało, że „Impuls” trafił do mnie akurat teraz? Mój przyjaciel mawiał, że „energie, wiedza i ludzie same znajdują sposb na dotarcie do czowieka kiedy ten jest gotowy”. Wieczorem poddaem się medytacji, a dziś czuję się lepiej. Może jeszcze parę dni i mój lekarz nie będzie mi potrzebny. Tak czy inaczej dziś czuję się nieco silniejszy ale przede wszystkim weselszy. Dlatego też pragnę podziękowa Panu za „pobudkę” i wskazanie ponownie drogi do lepszego życia.
Serdecznie dzikuję i pozdrawiam
S.
P.S. Jestem bardzo zainteresowany nabyciem egzemplarza "Autonomii".
Witam. Dziękuję za zatrzymanie mnie na wrocławskim rynku i zaproponowanie Pańskiej twórczości. muszę przyznać że jest niesamowita, a samo spotkanie z Panem zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Bardzo bym chciała mieć wszystkie Pańskie dzieła, bo są niemalże metafizyczne. I piękne jest to, że rozprowadza Pan siebie zwykłym ludziom na ulicy. Choćby dla samej tez przyjemności rozmowy warto tworzyć. Dziękuję za to spotkanie, może kiedyś znów się skrzyżują nasze drogi, teraz, znając choć odrobinę Pańskiej duszy zawartej w książce, mogłabym z Panem okruszynę więcej cieszyć się chwilą w spół rozmowy. pozdrawiam dziewczyna w zielonej spódnicy...
Witaj Poeto :)
Zaczytałam się dzisiaj w Tobie... w Twojej poezji i prozie!
Jestem pod wrażeniem...
Jestem szczęśliwą posiadaczką "Otwarcia".
A dzisiaj odwiedziłam Twoją stronę www i wpadłam w sidła :)
Kiepski dzień ze łzą w oko...
Twoje pisanie.... zaduma, wyjątkowość i jakby coś się zmieniło...
Mimo, że łza jeszcze nie do końca wyschła....
Nie jest już tą samą kroplą na policzku.
Dziękuję za Twoją twórczość!!!
Może odwiedzisz kiedyś Mazury?
Venus imieniem B.
Witam serdecznie:) Niecale dwa tygodnie temu spotkalismy sie w 40-stce, pamietam sidzialam z tylu autobusu pomiedzy 2 osobami...jechalam do domu I zuelnie nie wiem kiedy, otrzymalm Impuls od Pana...Juz dawno nie poczulam sie tak mile zaskoczona. Przeciez u nas w Polsce ludzie sie do siebie nie usmiechaja , a co dopiero "zaczepiają"... Pozdrawiam J
Witam,
Dostałam Pana ksiązke wczoraj w galeri Blue City(byłam w pracy w jednym, ze sklepów). Muszę powiedzieć, ze nie podejrzewałam, że zrobi na mnie aż takie wrażenie. a jednak, przeczytałam ja juz w drodze z pracy. Ma Pan bardzo ciekawe poglądy, o których nigdy wcześniej nie słyszałam. Spotykałam na swojej drodze wielu ciekwych i bardzo pozytywnie zakręconych ludzi, ale z czyms takim jeszcze sie nie spotkałam. Ciekawe informacje, o których nie miałam pojęcia. Choć z wieloma z nich sie nie zgadzam(byc moze mam zbyt mała wiedze na ten temat), ale wiele z nich daje do myślenia. Jestem naprawde pozytywnie zaskoczona i napewno ksiazka z moich rak trafi do jeszcze nie jedych. Jestem ciekawa skąd u Pana taka wiedza i poglady??
P.S. Bylam tak zaskoczona tym, ze dostala od Pana ksiazke ...hmmm....najprosciej- poprostu mnie zatkało i nie wiedziałam co powiedziec;)
Pozdrawiam,
K
Witam,
Dostałam dziś od Pana książkę "Impuls" po tym jak powiedziałam, że i tak nie będę miała czasu jej przeczytać, bo absorbuje mnie teraz temat mojej ciąży, i małego człowieczka który we mnie żyje, podarował mi Pan ją z dedykacją i to ona przyczyniła się do tego, iż natychmiast zaczełam ją czytać. Już jestem po lekturze i muszę przyznać, iż zrobiła na mnie wrażenie. Niewiem dokładnie co jest przyczyną tego, że niemogłam się oderwać, może to że ma Pan odwagę pisać o swoich myślach tak bezpośrednio i prosto.
Pozrawiam J ( nowa fanka Pańskich książek.)
Sprawa wyglądała następująco: rozpocząłem pracę o godzinie 15.00. W galerii handlowej byłem standardowo godzinę wcześniej, udałem się jak zwykle do kawiarni, zamowilem małą czarną, podpaliłem papierosa i wyciągnąłem książkę. Niestety tym razem również nie dosiadła się do stolika miłość mojego życia. Pracujący na pierwszą zmianę, mój zmiennik/przełożony, który właśnie szedł do domu nie omieszkał zrugać mnie solidnie za przysługę, którą wyświadczyłem znajomemu. I zagroził utratą pracy. Dzień był mokry i szary. Nie chciało mi się nic. Przez głowę przeleciała mi myśl, że nie chce mi się nawet żyć. Kiedy czytałem internetowe komiksy dla zabicia czasu, do mojego sklepu "wpadł" ruchliwy facet, szybkie ruchy i gładka gadka pozwoliły mi zaszufladkować człowieka jako handlowca, który zaraz będzie chciał mi zaproponować super układ mojej firmy z jego firmą. Oczywiście dopóki nie dowie się, że jestem tylko pracownikiem a nie właścicielem, wtedy straci mną zainteresowanie jako istotą ludz
ką. Okazało się, że człowiek ten napisał książkę i rozprowadza ją osobiście. Byłem tak otępiały i zamyślony (choć myśli płynęły bardzo wolno) że nie zrozumiałem ani jednego słowa, które powiedział na temat książki (co nie przeszkodziło mi przytakiwać i się uśmiechać) oprócz tego, że "dąży do obalenia systemu" co bardzo mi się spodobało. Sposób w jaki zostałem poproszony o pieniądze był oryginalny. I komiks mi się kończył. Więc dałem mu dyche. I zacząłem czytać. Przeczytałem, siedzę jeszcze w pracy i to piszę. Czuję Panie Stanisławie, że na Pana czekałem od dłuższego czasu. Dziękuję, pomógł mi Pan przypomnieć sobie stare dobre czasy, mam w sobie silne postanowienie powrócić do swoich dawnych zwyczajów na tle ezoterycznym. Mam w sobie jakąś wizję celu, której mi brakowalo kilka godzin temu. I znowu mi się chce :-)
Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję, sprzedawca gier z CH Wileńska.
P.S. Handel poszedł fatalnie przez moją lekturę za co pewnie mi się jutro dostanie od szefa ale wiem już dokładnie jak sobie z nim poradzić ;-)
|