Gdy jesień Twego życia przemija, mnie nie ma.
Dryfuję gdzieś po oceanach bezsilności
okaleczony brakiem Ciebie, jak poema
bez słów. Treści szlachetna, lotosem czułości
zasiana w ziemi ugornej mego istnienia.
Pokrzep mnie myślą, rozjaśnij półmrok rozpaczy,
a iskrą powstanę z popiołów ku spełnienia
ogrodom, by wraz z Tobą wypiekać kołaczy...