KRZYK
Wisi ptaszyna na gałęzi,
nikt nie uwolni go z uwięzi,
nikt nie współczuje, nikt nie widzi,
a w głębi serca każdy szydzi
do rozpuku wręcz - cap rogaty,
gdyż to nie jego tarapaty.
Wiedzcie, wy szatańskie bękarty,
że jam to wypluł, już przeżarty.
Nie mnie więc szydzicie, lecz siebie,
mnie równo w piekle, co i w niebie,
a śmierć nie straszna mi ni męka;
we mnie zawarta jest udręka.
Nie wracam stamtad, gdzie zmierzacie,
byłem tam od zawsze w kieracie...
Dzisiaj tężeje me cierpienie,
gdy pustka, wchłaniając stworzenie,
wypala wszystkie barwy świata,
zostaje tylko szara krata.
Ja zmartwychwstanę, odrodzony,
choć wyblakły, wyjałowiony,
lecz ledwie jeden z całej masy
mogący krzyknąć za nawiasy,
by wreszcie Achillesa stopę
leczyć!!! Dziękuję ci, Kaliope... |