ZAPŁATA
Drzewa subtelnie szumiały,
trawy cichutko szeptały,
gdy znikąd pustka nadeszła,
a tęcza więcej nie wzeszła...
Nadzieja, gasnąc znużona,
rozpaczy wpadła w ramiona.
A mnie? Cóż mnie samotnemu
począć z matki odartemu?..
Syćcie - demony krwi żądne
swe trzewia, hucie nierządne,
myślami splątane, zmierzłe
pochłaniajcie. Sny oślizłe,
zaszczute, niechaj was poją,
pókim chromy duszą swoją.
Kiedyś nadejdzie ta chwila,
wolny, na grzbiecie motyla
ulecę hen ponad chmury,
skąd okiem matki Natury
tęczę przywrócę do życia,
kroplami deszczu poszycia
obmywając tego świata...
To będzie moja zapłata. |
wolę Pana jako poetę, wyczuwam tu duży potencjał i proszę - niech Pan kontynuuje.
Tyle tylko, że kipi w Panu energia i siła, których poezja nie ujarzmi tak do końca.
Pozdrawiam.EB.