Upadłe anioły
Początek zwymiotował końcem,
ja umarłem... Przez tysiąclecia
leżałem - wysuszony słońcem
kamień, a wróciwszy w objęcia
życia, znów upadłem po chwili.
Martwy - byłem wirusem dżumy,
roślinami, które trawili
przeżuwacze. Wieczność zadumy
pokrwawionej spłynęła w czasie
nim przez wszystkie formy smagany
śmiercią zgrzązłem w ludzkim obcasie,
pajęczyną zmysłów splątany.
Oto my: Upadłe Anioły,
brzemienny kotlet zwierzęcości,
programowane, ślepe pszczoły
w służbie tyrana bezsilności.
Dosyć odrazy umęczonej,
zmuszonej wiecznie się przewracać,
wystarczy śmierci ubarwionej,
chcę wreszcie ożyć... i nie wracać!
< |